17 listopada 2015

Łazienki Królewskie - Warszawa 17.11.2015

Zakończył się czas kolorowej jesieni... Czasem tylko słońce nieśmiało wygląda zza chmur... Mimo panującej szarugi, padającego deszczu i chłodu poczułam wielką chęć, żeby iść się trochę przewietrzyć... 
Zabrałam ze sobą aparat z moim ulubionym szkiełkiem 85 1.8 i ruszyłam przed siebie < mogę tak w sumie powiedzieć >. Ciągle uczę się odnajdywania w miejskiej dżungli - dobry nos i aplikacja Jak Dojadę ułatwiają sprawę :) dzisiaj jednak przebiłam samą siebie nie ma to jak dowiedzieć się, że Królewskie Łazienki mam tuż pod samym nosem jakieś 11 minut spacerem :D 
- Przecież byliśmy w Łazienkach jak po raz pierwszy przyjechałaś do Warszawy. 
:) I tak oto uzbrojona we wiedzę - skręć za Grycanem poszłam i chyba pierwszy raz kręciłam się w kółko... Padał deszcz, mokły butki, ale naciągnęłam kaptur na głowę, puściłam bardzo optymistyczną muzykę i ciesząc się jak dziecko tuptałam sobie dalej i dalej, aż w końcu po trzecim kółku poddałam się i włączyłam GPS :D 

Dotarłam i znalazłam kolejny punkt podpowiadający mi gdzie jestem :D Jak dobrze, że tutaj budynki są duże i zadzierając głowę mogłam zobaczyć Lewka symbol jednego z banków < nie zalokuję produktu >

***

Jak widać lub też nie widać na zdjęciach nie pojawił się żaden Mistrz drugiego planu. Spotkałam może trójkę ludzi nie licząc jakieś wycieczki kolo Pałacu :) 
Chadzałam między alejkami... Fotografowałam deszczowe ławki - wspomnienie dawnego życia :) Mam do nich sentyment... Kojarzą mi się z wyborami, które podjęłam... z rozpoczęciem Studium Fotografii Artystycznej... z podróżami... z odkrywaniem świata...
Miałam dzisiaj naprawdę różne myśli... Zastanawiałam się dokąd ten świat zaczyna zmierzać... Skąd w ludziach bierze się tak wiele nienawiści... Skąd zalewa nas cały ten gniew, niechęć? Dlaczego nie potrafimy akceptować innych ludzi tylko dlatego, że różnią nas obyczaje, kolor skóry, religia... 
Przestaję powoli rozumieć świat, który mnie otacza... 




 
   
 

  

W czasie wędrówki zaczepiały mnie rozpieszczone, warszawskie Baśki - nie wzięłam im żadnych orzeszków - cóż chyba zapomniałam jak podobało mi się karmienie ich z ręki na spacerze, a dzisiaj były wyjątkowo zaczepne :) Wisiały mi na spodniach, prawie właziły pod płaszcz, wąchały aparat, a potem kiedy odkrywały, że jednak nie mam dla nich nic smacznego biegły dalej :)  
 


 










:) A towarzyszyła mi pewna piosenka... :) 
 


5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Myślę, że nawet deszczowa pogoda, która zatrzymała wiele osób w domach może być piękna

      Usuń
  2. Aaaaaaaa ! Atak wściekłych wiewiórek ;) Pogoda ohydna... ale zdjęcia rewelacja ;) Chyba coś jeszcze oprócz piosenki Ci towarzyszyło, mam rację ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) w cale nie było tak ohydnie. Miałam jedynie mokre włosy przez co jak zaczęły schnąć wyglądały niczym baranek. Wiewiórki nie były krwiożercze następnym razem wezmę orzeszki i krótszy obiektyw, żeby je dobrze złapać jak jedzą z ręki

      Usuń
    2. Ale mimo wszystko smutna aura. W drodze do Grudziądza było jeszcze gorzej. Tylko poniektóre drzewa miały jeszcze złociste liście, ale nieliczne :/ Po dokarmianiu wiewióreczek wzrośnie wśród nich otyłość ;) Będziesz musiała potem chodzić i mierzyć im ciśnienie na łapce :D:D:D A nie lepszy długi tele, żeby zrobić zbliżenie jeszcze większe?? np makro portret wiewiórki z blikami w oczach ?? :D:D:D

      Usuń