19 stycznia 2014

***

Myślałam, że uda mi się chociaż na chwilę uciec od zimy, ale niestety miała zupełnie odmienne plany. Uderzyła od razu po powrocie wyciągając z mojego ciała całe nagromadzone ciepło zmagazynowane na Dolnym Śląsku. Usłyszałam ostatnio, że jakbym się wyprowadziła to 15 mężów mnie nie zatrzyma, bo będzie mnie ciągnąć do zimna. Jeśli ktoś lubi chłód proszę bardzo ;) Nie chodzi o to, że nienawidzę zimy po prostu niech sobie świeci słonko, mrozi mrozik, śnieg skrzypi pod butami, jezioro zamarznie, ale niech nie wieje ten lodowaty wiatr...
Na samo myślenie robi mi się zimno. W drodze do pracy dziękowałam w duchu Sig za namówienie mnie do zakupu jako pamiątki ogrzewacza do rąk. W trakcie wiosłowania tak mi zmarzły łapki, że nie czułam palców, więc ogrzewacz wsadziłam do rękawiczek i ślizgając się po oblodzonych chodnikach tuptałam do pracy a w T chłodno. Drukując ofertę zawinęłam się w stròj służbowy i przykleiłam się do letniego kaloryfera;) Potem rozgrzewałam się ulubionym napitkiem gorącą czekoladą zmieszaną z cappucino, syropem karmelowym i śmietanką (wolałabym bitą w sprayu ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma a poza tym nie miałabym co z nią potem zrobić chyba, że zapakowałabym ją w śniegu przed punktem). Skoro miałam już wrzątek pomyślałam, żeby przygotować ogrzewacz na powrót - może trochę niezgodnie z instrukcją, ale liczył się cel;) jak widać popływał trochę w czajniku^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz