Wracam do motywu sesji propagującej wegetarianizm. Była już krówka Lola teraz czas na kurczaczki wysiedziane przez moją kwokę. Sesja tego typu zawsze chodziła mi po głowie nigdy jednak nie miałam pod ręką kurcząt, aby ją zrealizować do czasu, gdy tata powiedział, że przywiezie mi kurczaczki, żebyśmy mieli własne jajka. Spodziewałam się małych, żółtych, puchatych kuleczek, a dostałam wyrośnięte kurczaki wyglądające jak miniatury dorosłych kur. Mój smutek nie trwał jednak zbyt długo, gdyż dorosła już kura postanowiła wysiedzieć sobie jajka i oto w ten sposób dorobiłam się małych puchatków, z którymi pozował Bartek.
Przy okazji parę zdjęć z czasów, gdy kurczaczki były malutkie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz