2 września 2013

Marta - sesja z łapanki

:) Kilka notek wcześniej pisałam o sesjach z łapanki i wreszcie nadszedł czas na to, by taką łapaną przeze mnie modelkę pokazać:) 
Martę upolowałam, że tak powiem w kiosku Relay na Dworcu Głównym w Iławie nie pamiętam już po co przyszła, ale liczyło się dla mnie pierwsze spojrzenie. Ciemne oczy, piękne, długie włosy, szczupła sylwetka, ładna buźka. Pomyślałam Emi do boju. Jak zawsze mój nieśmiertelny tekst: ,,Jestem fotografem i chciałabym zaproponować sesję zdjęciową." Potem pytania typu czy jest z Iławy. Nie była :d Okazało się jednak, że nie musiała do mnie przybywać z daleka :) Na karteluszku pospiesznie zanotowałam adres bloga i stronę na facebooku, aby mogła obejrzeć zdjęcia i się zastanowić czy chciałaby podjąć ze mną współpracę. 
Bardzo się cieszyłam kiedy dostałam na FB zwrotną wiadomość i tak oto pięknego sierpniowego dnia  wybrałyśmy się w iławski plener. Idąc po nią na dworzec chciałam zmienić swój plan pleneru, ale się powstrzymałam. I zrobiłam bardzo dobrze :) 
Marta przyniosła mi szczęście :) Znalazłyśmy się w odpowiednim miejscu w odpowiedniej porze :) ale o szczegółach na razie cicho sza :) :) Jak się uda wszystko :) Trzymajcie kciuki baaardzo mocno :)

Co mogę by jeszcze rzec o Marcie? Stała się dla mnie inspiracją do powrotu do sesji kreacyjnych. Niedługo odkopię z dna szafy klimatyczne suknie i powitamy złotą, polską jesień :) 













Tak z innej beczki. Wystawa ,,Zbliżenie" została już oficjalnie zdjęta... :) Można normalnie wchodzić do Biblioteki Miejskiej. Ciekawa jestem jakie były opinie ludzi, jaka krytyka się przewinęła... 
Dzisiaj odebrałam zdjęcia i pogoda mi nieźle uprzykrzyła życie :/ owinięta cienkim szalem biegałam po mieście wystrojona niczym jakaś Madonna (nie mylić w tej chwili z piosenkarką) przyciskając do piersi bezcenne zdjęcia. 
Rozpoczęłam poszukiwania ludzi, których nie ja fotografowałam. Starczyło, że miałam dziś już problem ze znalezieniem konkretnych pracowników PKP i biegałam od budynku do budynku gdzie dowiadywałam się, że spółka X jest na ulicy Y ( jakieś 2 km łażenia piechotą) a spółka A jest na ulicy B ( na jakimś zadupiu którego nawet nie znam) masakra! 
Całe szczęście, że żona jednego z panów ze zdjęcia zaoferowała się, iż przekaże pozostałe prace. Dziękuję za ratunek. 

:) Teraz tylko jeszcze kilka osób i zdjęcia trafią tam gdzie powinny. Szczerze? Nie lubię jak całą robotę zwala się na moje barki :/ 
Ale skoro tak się potoczyło niech będzie. Niektórych rzeczy nie zmienię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz