Oto druga odsłona ostatniego dnia we Wrocławiu. Wysłałyśmy Czciborka do domu i udałyśmy się w plener. Sigrun zaprowadziła mnie w kierunku opuszczonych działek :)
Nie ważne co chroni, ważne KTO chroni :)
Tropy :)
wracamy :)
:) Yash i Nikonowskie szelki :)
Swoją notkę zaczęłam od zdjęć zza kulis, które robiłyśmy sobie nawzajem. Oj przydałby się ktoś do nagrywania krótkich filmików i takiej malutkiej fotorelacji:)
Pogoda nam dopisała. W starych ulach nie siedziały żadne pszczoły - chyba, że spały sobie zimowym snem. Yashica nie odmawiała posłuszeństwa, a slajdy wyszły. Uff to takie stresujące jak w czasie sesji postanawiasz sobie, że cyfra będzie grzecznie spoczywała w torbie, a ty zamierzasz pracować tylko i wyłącznie na analogu :) Zawsze istnieje ten stres: A co jak spierdzielę całą sesję, źle naświetlę, albo mi wypadnie film przy wyjmowaniu i się naświetli :D Wypadki się zdarzają :)
Ja jestem z efektów bardzo zadowolona. Są trochę inne niż to co zwykle uprawiam. W końcu nie zawsze musi być tak cudnie i pięknie, czasem niepokój też się przydaje i ta rozkmina ,,Ale co autor miał na myśli? " ...
:) Nie mogłam się zdecydować zostawić slajdy w kolorze czy przerobić na BW dlatego daję obydwie wersje. Która wam się lepiej podoba?
Reszta slajdów spokojnie leżakuje w lodówce czekając na ciekawe pomysły :) Jeszcze nie wiem z kim i co. Ale powiem jedno weekend szykuje się bardzo fotograficzny:) Dawno już nie było tylu planów - jutro zacznę pakować manatki :)
Sama też będę jako modelka miała jedną sesję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz