7 września 2015

Justyna - pierwsza sesja w Warszawie


Pierwsze koty za płoty, a raczej powinnam powiedzieć pierwsza modelka zapędzona w krzaki, a nawet wzięta na barana, bo krzaki były za wysoko :) Dobry asystent to podstawa jakiej czasami mi brakuje... Dobry asystent ponosi plecaczek, potrzyma dekielki, które się nie mieszczą w różnych dziwnych, niekoniecznie nadających się do przetrzymywania ich miejscach, rozbawi modelkę, poprawi krzaczek, weźmie modelkę na baranka jakby co, a nawet i fotografa dla jakichś konkretnych ujęć z góry :) 







Woreczek ziemniaków na plecy i jedziemy po parku z myślą ,,Oby aparat nie spadł" :)
Było ciekawie, było zabawnie, było krzakowo, a do tego jakimś dziwnym trafem bardzo niebiesko :)





Pierwszą część sesji wykonałam cyfrowo, bo jakżeby nie pobawić się nowym szkiełkiem. Druga część pojawi się za jakiś czas, bo robiłam ją na Mamyia 645 Pro TL. Obecnie mam już namierzony zakład fotograficzny w Warszawie, do którego będę się uśmiechała o wywołanie zdjęć i zobaczymy co wyjdzie. Jak na razie słyszałam pochlebne opinie, więc postaram się zaufać i wypróbujemy - byleby nikt nie zapalcował mi filmów, ani nie oddał ich pogiętych to będzie dobrze... 

















Jak na sesję niezapowiedzianą i totalnie nieplanowaną jestem bardzo zadowolona z efektów. A i pierwszy raz nie musiałam nikogo przekonywać, by poszedł ze mną na zdjęcia. Nie pojawiło się nieśmiertelne: jestem niefotogeniczna, aparat mnie nie lubi :) Szybkie pytanie, szybka odpowiedź. Ja dojadłam obiad i idziemy spacerować oraz robić zdjęcia. 
Za pomoc dziękuję mojemy asystentowi Marcinowi :) 


1 komentarz: